Przeglądam zdjęcia, oglądam filmy, które nagraliśmy i nie mogę uwierzyć, że to już jest za mną. Cały nasz wyjazd jest już historią. Trwał miesiąc, a mam wrażenie jakby dużo krócej. Czas uciekł nam niesamowicie szybko. W ciągu jednego miesiąca tyle się wydarzyło, że aż ciężko uwierzyć, że to tylko 31dni. Przeżyłam swój pierwszy festiwal, zwiedziłam 8 krajów, spałam w namiocie w najdziwniejszych, a zarazem najpiękniejszych miejscach, kąpałam się w morzu nocą, zrywałam gruszki, figi, winogrona z drzew, łapałam stopa do późnych godzin,a wstawałam czasem nawet wraz ze wschodem słońca! Praktycznie codziennie spałam w nowym mieście, jak nie państwie :)
Do tego przekroczenie swoich własnych granic, schowanie gdzieś na bok chęci wygody, komfortu, luksusu. Nie zawsze było kolorowo, nie zawsze było łatwo, nie zawsze gościł uśmiech na mojej twarzy, ale wiem jedno. Było warto. Zawsze marzyłam, by pojechać stopem gdziekolwiek. Nie miałam określonego celu. I gdy tylko Adam zaproponował wspólny wyjazd, nawet sekundy się nie wahałam. On wtedy jeszcze nie wiedział, co robi. Chyba nie spodziewał się, że od razu się zgodzę. Sama na taką wyprawę nigdy bym się nie zdecydowała, ale gdy się ma obok odpowiednią osobę, to wszystko wydaje się łatwiejsze! Czy bym powtórzyła takiego tripa? W czasie trwania naszej wyprawy odpowiedziałabym, że NIE! Teraz wiem, z perspektywy czasu, że gdy kolejny raz dostanę taką propozycje, prawdopodobnie znowu spakowałabym plecak i w ciągu nanosekundy odpowiedziałabym, że jadę!
Podróż autostopem nie należy do tych najłatwiejszych. To nie jest tylko wystawienie kciuka z uśmiechem na twarzy. Znalezienie odpowiedniego miejsca do stopowania zajmuje sporo czasu. W Brnie, by dojść do miejsca, w którym ktoś nas mógłby zabrać zajęło nam naprawdę sporo czasu. 15km z ciężkim plecakiem...tak! Właśnie tyle przeszliśmy tego dnia, by znaleźć odpowiednie miejsce. Na szczęście też i tego dnia udało się dojechać do Austrii, a następnego dnia już było tylko lepiej. Po 30 minutach czekania na parkingu z karteczką "ZAGREB" zatrzymał się chłopak z Niemiec (podobno aktor), który właśnie jechał do swojej koleżanki do stolicy Chorwacji, a następnie w okolice Splitu do miasteczka Vodice i ku naszemu zaskoczeniu. Zaproponował nam, że jeśli chcemy to możemy jechać z nim dalej, kolejne 300km, by znaleźć się w końcu nad morzem. Nie zastanawialiśmy się długo. Także stolica Chorwacji nie została przez nas praktycznie zwiedzona, ale za to, to było miejsce, w którym po kilku dniach pierwszy raz zjedliśmy posiłek z mięsem!
Pierwsze co zrobiliśmy po przyjeździe nad morze? Oczywiście szybko się przebraliśmy i wskoczyliśmy do morza. Ok, Adam wskoczył. Ja wchodziłam powoli. Następnie szybkie zakupy i szukanie miejsca na nocleg (na rozłożenie namiotu). Następnego dnia postanowiliśmy jechać dalej, gdyż miasteczko aż tak nas do siebie nie przekonało, by w nim zostać dłużej. Z rana jeszcze nie wiedzieliśmy co się wydarzy tego dnia! Nie wiedzieliśmy, że wrócimy jeszcze do miasteczka Vodice kilka godzin później i to do apartamentu. Stojąc i łapiąc stopa, po około 20 minutach zatrzymała się przesympatyczna rodzinka z Poznania. Jechali do pobliskiego miasta Primosten, a następnie do Trogiru. Nie dość, że oprowadzili nas po tych dwóch miasteczkach, które są naprawdę przepiękne, to jeszcze zaproponowali nam nocleg w swoim apartamencie. Pierwszy raz udało się nam zostawić plecaki i po prostu zwiedzać. Ciężkie plecaki przestały przeszkadzać w zwiedzaniu i cieszeniu się z miejsc, w których jesteśmy. Można nawet powiedzieć, że "Spadli nam z nieba". Bardzo źle się czułam tego dnia i po źle przespanej nocy,odpoczynek był mi potrzebny!
Co do samych miast. Prmiosten leży między Szybernikiem, a Trogirem. Jest to niesamowicie historyczne miasto, Nazwa Primosten wywodzi się od słowa "przerzucać most". W 1542 roku miasto było narażone na ataki ze strony Turków. Dlatego też zostało zbudowany drewniany most, który w razie niebezpieczeństwa był podnoszony. Kilkanaście lat później został zdemontowany, a wysepka została połączona ze stałym lądem. Wąskie uliczki, przepiękna starówka i do tego kościół św. Rocha z 1680 roku oraz kościół Matki Bożej Łaskawej z 1553 roku koniecznie trzeba zobaczyć! Za to starówka Trogiru jest wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO od 1997 roku. I to miasto najbardziej przypadło mi do gustu. Średniowieczna starówka robi wrażenie, a do tego wzdłuż portu znajduje się wysadzany palmami, szeroki bulwar.Do tego w samym centrum znajduje się przepiękna Twierdza Kamerlengo, którą można zwiedzać. Cena nie jest mała. 25kun za jedna osobę, to stanowczo za dużo,ale podobno latem na terenie tejże Twierdzy odbywa się kino na świeżym powietrzu, więc może ktoś się skusi na zwiedzanie, a do tego kino w plenerze.
PRIMOSTEN
TROGIR
To musiała być rewelacyjna podróż, nie wiem czy ja bym się tak odważyła. Chorwacja to moje jedno z większych marzeń podróżniczych. Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńja właśnie wróciłam z Chorwacji z Makarski :) uwielbiam to miasto
OdpowiedzUsuńja bym sie bała autostopem :D
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńTeż chciałbym mieć taką wycieczkę :)
OdpowiedzUsuńWhat a great collection of pictures! xx
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce! Cudne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńhttps://fasionsstyle.blogspot.com/
O zazdroszczę! Bardzo tam ładnie :)
OdpowiedzUsuńWspaniała przygoda :) Ja nigdy nie zdecydowałam się na autostop. Uwielbiam Chorwację :)
OdpowiedzUsuńGreat post! I just found your blog and I love it :) I hope you're having an amazing Sunday!
OdpowiedzUsuńhttp://mfashionfreak.blogspot.com"
Bardzo tam ładnie , super zdjecia ;*
OdpowiedzUsuńhttps://xthy.blogspot.com/
Super przygoda wspaniałe miejsca, zazdroszczę zdjęcia i wspomnienia piękne. :)
OdpowiedzUsuńFantastyczna wyprawa☺
OdpowiedzUsuńPiękne widoczki :)
OdpowiedzUsuńKurde ale Ci zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńPiękne miejsca ;) Pozazdrościć ;)
OdpowiedzUsuńW Chorwacji byłam z 5 lat temu i żałuję, że nie udało mi się znowu tam wrócić . Byłam w Trogirze i jeszcze w kilku innych miejscowościach :)
OdpowiedzUsuń